Praca w moim obecnym projekcie trwała w najlepsze. Zespół się coraz bardziej docierał, rozpowszechniano wiedzę zdobywaną przez wszystkie moduły. Założono nawet guild’ie: COBOL’ową i .NET’ową. Wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku. Nic a nic nie mogło się zepsuć. No i jednak wszystko pieprzło. Nie zawsze mamy wpływa na to jak będzie wyglądała nasza kariera, ale warto adaptować się jak najlepiej do zaistniałej sytuacji i reagować.
Lista wszystkich wpisów dotyczących moich początków z programowaniem:
#1 - Początek przebranżowienia
#2 - Materiały i inspiracje pomocne przy przebranżowieniu
#3 - Pierwszy, większy projekt
#4 - Poszukiwania “pierwszej” pracy
#5 - Pierwszy dzień w nowej pracy
#6 - Wielkie wydarzenie i… zmiana projektu
#7 - Poszukiwań ciąg dalszy
Wielkie zamknięcie
Przyjechał przedstawiciel klienta i zamknął projekt. Potem był jeszcze call z zagranicznym szefem projektu, który wszystko potwierdził. W tym momencie ponad 100 osób było kompletnie niepotrzebnych. 🤯
Muszę przyznać, że mój ówczesny pracodawca urósł w moich oczach. Po tej niespodziewanej wiadomości zaprosił nas wszystkich na rozmowę dyrektor regionalny firmy i powiedział, że nikogo nie zwolni! Że każdemu znajdzie nowy projekt, w którym będzie mógł się rozwijać (nie wiem co by było, gdyby to działo się w czasach epidemii…). I tak trafiłem na projekt oczywiście w… COBOL’u. Chociaż dostałem zapewnienie, że to będzie coś innowacyjnego, że będziemy działać w kierunku replatformingu do .NET’a. Uznałem to za ciekawy pomysł chociaż wciąż miałem z tyłu głowy, że chcę wiązać naukę z Javą, ale pisanie w C# to już nieco bliżej tego celu, prawda? 😉
Z deszczu pod rynnę
Tym razem ten projekt okazał się kompletną klapą… Działał on w jakiejś dziwnej metodologii, zadania były nie do końca dobrze sprecyzowane, nie za bardzo istniał przepływ wiedzy technicznej a dodatkowo miałem wrażenie, że niektórzy przychodzi tam tylko, aby pograć w piłkarzyki… Chciałem też zmienić projekt w obrębie firmy, jednak mimo zapewniania o takiej możliwości nie udało mi się to. Byłem blokowany przez obecnego przełożonego chociaż miałem już dogadane stanowisko z innym managerem. Z tego powodu z prawie rocznym doświadczeniem w CV w programowaniu postanowiłem znowu poszukać firmy z posadą typowo na Java Developer’a. No i w końcu udało się! Otrzymałem swój upragniony tytuł po tak długim czasie!
Przebieg rozmowy rekrutacyjnej
Na rozmowie rekrutacyjnej otrzymałem klasyczne pytania o wzorce projektowe (jaki jest mój ulubiony), o implementacje listy w Javie, adnotacje Springowe, scope bean’ów itp. Dzięki ciągłemu pogłębianiu wiedzy po pracy w zaciszu domowym odpowiadałem na nie bez żadnego problemu. W końcu zrozumiałem wtedy na 100%, że programowanie stało się moim hobbym i, że będę je mógł także realizować w nowej pracy.
Czy Ty także musiałeś przejść długą drogę, aby w końcu uzyskać upragnioną posadę? Czy też nie zawsze szło wszystko po Twojej myśli i musiałeś działać, aby to zmienić? Podziel się swoją historią w komentarzu albo napisz do mnie.